-Ej (t.i) może dzisiaj po szkole, ekhem... No wiesz- uśmiechnął się głupkowato i jego ręka powędrowała na moje udo, przysięgam, że dostanie sierpowego w ten swój głupi ryj,
-Proszę pani, moge isć do pielęgniarki?-zapytałam grzecznie nauczycielki,
-Żle się czujesz?
-Tak, wie pani obawiam się że moge zwymiotować- powiedziałam po czym pani gestem ręki pokazała bym poszła. Wzięłam swoją torbe i wyszłam na duży korytarz szkolny.
To teraz do pielęgniarki - burknełam pod nosem i uśmiechnęłam się na samą myśl że już dzisiaj będę miała spokój od tego narcyza(Harryego).
-(t.i) poczekaj!
- Co znowu Harry, wracaj do klasy.-warknęłam do niego,
-Uprosiłem panią bym mógł cię odprowadzić do pielęgniarki bo jak zemdlejesz lub zwymiotujesz to bede miał cię na sumieniu- uśmiechnął się szeroko,
-Nie twoja sprawa Styles, nie powinno cię to wogle obchodzić i tyle, na twój widok chce mi się wymiotowac, rozumiesz?-wydarłam się na niego, chyba całe piętro to słyszało,
- Czemu? Nie lecisz na mnie?- i znowu ten bezczelny uśmiech...
-Wyobraż sobie, że nie. Jesteś holernym narcyzem Harry.
-Ale każda na mnie leci, dziewczyny mdleją na mój widok a ty mnie spławiasz?- w czasie swojej powolnej mowy zbliżył się do mnie i zacisnąl swoje ręce na moich nadgarstkach, patrząc mi w oczy,
-Ja nie jestem każda Harry!-wyrwałam się z jego silnego uścisku i szybkim krokiem udałam się do pielęgniarki.Miałam go serdecznie dość, dosłownie.
Powiedziałam pielęgniarce o wszystkim, po co tu przyszlam, była moją daleką ciocią, dobrze, że nikt o tym nie wiedział :-) . Z racjii tego, że w o wszystkim wie to zwolniła mnie i cały dzień przelażałam w mięciutkim łóżku...
-Już idę!-krzyknęłam tak głośno, że zmarłego bym obudziła hah :-)
Podeszłam do drzwi i nie uwierzycie kto tam był-Harry Styles,
-Czego chcesz?-zapytałam obojętnie, momentalnie zebrało mi się zjowu na wymioty, tym razem prawdziwe i pobiegłam do toalety w błyskawicznym tempie zostawiając go zdezorientowanego w drzwiach.
-Co ci jest?-wszedł do lazienki i zapytał spoglądając na mnie troskliwie, to aż dziwne bo on zawsze był czepliwy a o troskliwości nie mówiąc...
-Nic, wyjdź! Musze chwile tu jeszcze zostać, bo chyba...
I znowu kolejny przypływ wymiotów, wypchnęłam go z łazienki i zakluczyłam je szczelnie.
Po kilku minutach wyszłam z wc i udałam się do salonu gdzie jak mniemam siedział loczek. Okazało się, że chcial mi zostawić zeszyty z notatkami, no i w dodatku dowiedziałam się, że mamy robić razem projekt. Musimy go oddać za tydzień. Po przekazaniu mi wszystkich istotnych informacji i umówieniu się jutro po szkole na projekt grzecznie pożegnał się i wyszedł.
Następnego dnia przyszedł i był taki inny, zmiana Stylesa o 180 stopni. Siedział u mnie do 11 w nocy, smialiśmy się, rzucaliśmy poduszkami i wgl było ok. Zawsze na jego widok chciało mi się wymiotować a teraz czuje przyjemne ciepło wewnątrz mnie. Zaczęliśmy się spotykać coraz częsciej, aż staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, po roku zostaliśmy parą . Teraz siedzę w bujanym fotelu z moim mężem i wspominam wszystko. Pomimo podeszłego wieku dla mnie zawsze będzie najbardziej idealnym i najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi...
/Caroline;*
-


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz